Nic nie wskazuje na to, aby sprawa Andriena Silvy zakończyła się happy-endem. Przypomnijmy, że zawodnik został kupiony przez Lisy ze Sportingu Lizbona za 25 mln euro. Sama transakcja przebiegła bez problemów, jednak Leicester spóźniło się o 14 sekund ze złożeniem dokumentów potrzebnych do zarejestrowania w drużynie nowego piłkarza.
FIFA jest nieubłagana i odrzuciła zarówno wniosek o rejestrację piłkarza jak również późniejsze odwołanie od tej decyzji. Konsekwencje są bardzo poważne, ponieważ Adrien Silva nie może w tym momencie występować w koszulce Leicester City. Przynajmniej do stycznia 2018 roku kiedy otworzy się zimowe okienko transferowe, a klub będzie mógł zarejestrować gracza w klubie.
Lisy wciąż zamierzają powalczyć z decyzją FIFA i planują kolejne odwołanie. Tyle tylko, że bez twardej argumentacji i podstaw prawnych, odwołanie to nie ma najmniejszego sensu. A wszyscy eksperci są zgodni. W regulaminie FIFA nie istnieje żadna furtka, która pozwoliłaby zarejestrować piłkarza po zamknięciu okna transferowego.
Adrien Silva wrócił zatem do Portugalii. Wszystko wskazuje na to, że czeka go ponad trzymiesięczna przerwa od gry w piłkę. Chyba, że władzom Leicester uda się chociażby uzyskać zgodę na to, aby piłkarz trenował wraz z drużyną. Przez ponad dwa tygodnie od zamknięcia okienka Silva znajdował się w okolicy Leicester City, ale nie mógł brać udziału w treningach zespołów. Teraz postanowił wrócić do domu i wszystko wskazuje na to, że w klubie pogodzono się z fatalną wpadką.
Kto ucierpi najbardziej? Zarówno klub, który bardzo potrzebuje wzmocnienia, jak również sam zawodnik, który traci cenny czas. Co więcej, Craig Shakespeare twierdzi, że zawodnik jest bardzo zmotywowany aby znaleźć sposób na rozwiązanie tego problemu. W 2018 roku odbędą się przecież Mistrzostwa Świata, na które zawodnik chciałby pojechać. Wiele wskazuje na to, że od stycznia rozpocznie on wyścig z czasem, aby wrócić do formy i przekonać trenera Portugalii, że zasługuje na bilet do Rosji.